piątek, 10 października 2014

Magia kina.

Wypad do kina bywa męczącym doświadczeniem. Rozrywka, która w założeniu ma nas odstresować, odprężyć i zabawić wysysa z nas energię i dobry nastrój. Pić, siku, mędzenie smęcenie, sterczenie w kilometrowej kolejce po popcorn, wycieranie ze spodni rozlanej coli, zbieranie rozsypanych przekąsek. Koszmar. Tak wyglądają wypady do kina z Rakiem. Co innego z Helką! 
Helka to wytrawny kinoman. Odkryłam to stosunkowo niedawno. Jako, że w naszym kinie nie ma poranków dla maluchów, kilka miesięcy temu wybrałyśmy się na pełnometrażową animację o smokach. Ku mojemu zaskoczeniu, córka nie tylko wytrwała w skupieniu do napisów końcowych, ale jeszcze z ożywieniem relacjonowała widowisko każdemu napotkanemu człowiekowi. Jeszcze długo potem omijałyśmy szerokim łukiem zabawkowy, bo ubzdurała sobie, że "potsebuje" Nocną Furię za sto trzydzieści zeta. Od tamtej strony zaliczamy wszystkie animacje. I nie ma żadnego sikania, wychodzenia, czy gadania w trakcie seansu. Kino z Helką to prawdziwa przyjemność (pod warunkiem, że nie grają Barbie. Barbie w wersji animowanej jest równie żwawa, co jej plastykowy pierwowzór). Dziś postanowiłyśmy wybrać się na Pudłaki. Kiedy w pierwszych minutach filmu odrażający czarny charakter przemierzał ponure miasteczko wrzeszcząc: chowajcie swoje dzieci, zanim potwory wyżrą im śledziony, wypiją krew i wyssą jelita, pomyślałam, że tym razem przegięłyśmy. Macierzyńska troska wzięła górę nad uwielbieniem do Burtonowsko-podobnych klimatów. Piękna, nieco mroczna animacja w połączeniu z tekstami sugerującymi konsumpcję nieletnich- tego dla Helki za wiele, pomyślałam. Jeden rzut oka  na rozdziawioną w uśmiechu małą gębę wystarczył, abym pojęła, jak bardzo się mylę. Jakimś cudem dorośli nabywają przekonania, że dziecko do szczęścia potrzebuje tęczowych kolorów, różowych księżniczek i pięknych postaci. Tymczasem Helka z uwielbienie wpatrywała się w pokraczne pudełkowe trolle i niezbyt urodziwych ludzi. Mimo wszystko, trochę się bałam. Że za trudne, że nieodpowiednie, nie ta kategoria wiekowa itd. Bzdura. Po skończonym pokazie Helka udowodniła, że to był film skrojony na jej miarę. I moją. Miałyśmy dokładnie te same odczucia i wrażenia, tyle, że Helka lepiej ujęła je w słowa:
-ludzie są łobuzami,
-doblo zawse zwycięza,
-jak dolosnę, zostanę Pudlakiem!

6 komentarzy:

  1. okey, namówiłaś mnie na te pudła. chociaż Młody koduje wszystkie dziwne teksty w mgnieniu oka, obawiam się, że o wyjadaniu wnętrzności mógłby wypalić w przedszkolu, a wtedy, już całkiem stwierdzą, że mamy coś z głowami. Ale chyba zaryzykuję, skoro Helka chce zostać Pudlakiem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziwo, z filmu Helka wyniosła inne teksty. O wnętrznościach cicho sza;)

      Usuń
  2. Helka zadziwia z każdym dniem. Może i ja się przekonam, by z Lulencją wybrać się na pierwszy seans -zwłaszcza że grają jeszcze Pszczółkę Maję jej idolkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy szłyśmy na pierwszy seans miałam założenie- najwyżej wyjdziemy przed czasem. Jeśli Lulencji się nie spodoba, zostają Wam poranki- pół godzinna bajeczka. Zawsze to jakieś wyjście do ludzi;) Ps. zastanawiam się, czy Helkowe zainteresowanie nie bierze się stąd, że tv w domu brak. Może dzieciak tak nadrabia, a ja posądzam biedną o miłość do kina;)

      Usuń
  3. Pozorna prostota i trafność oraz wynikająca (z przekazu )głębia w słowach dziecka potrafi wzruszyć przeogromnie
    Buziaki dla Helci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Dzieci są prawdziwie mądre, wiedzą co ważne, a proste prawdy, które głoszą, zawstydzić mogą niejednego z nas. Jestem fanką dziecięcej filozofii:)

      Usuń